Bezlusterkowiec? Jeszcze poczekam
Do 2018 roku świat fotografii ślubnej zdominowany był przez lustrzanki. Prym wiodły Canony 5d w wersji trzeciej i czwartej, a także nieco tańsze korpusy Canon 6d i 6dII. W kwietniu 2018 r nastąpiło jednak prawdziwie trzęsienie ziemi na rynku fotografii ślubnej. Swoją premierę miał aparat Sony A7III – bezlusterkowiec z szybkim autofocusem (693 punkty ostrości i 425 pól detekcji kontrastu), slotem na dwie karty pamięci, świetną jakością obrazu przy bardzo wysokich czułościach, 5-osiową stabilizacją matrycy i… świetną ceną. Sony zrewolucjonizowało rynek. Rozbiło środowisko fotografów ślubnych podzielone tradycyjnie na canoniarzy i nikoniarzy. Setki, a nawet tysiące fotografów sprzedało swoje dotychczasowe systemy, aby „dosiąść” bezlusterkowca Sony A7III. Nic dziwnego, sprzęt ten jawił się jako niemal doskonały i w tamtym czasie nie miał właściwie żadnej konkurencji.
Postanowiłem powstrzymać się przed wymianą systemu. Taka rewolucja jest niestety bardzo kosztowna, a wychodzę z założenia, że to nie sprzęt robi zdjęcia, a człowiek. Postanowiłem poczekać na to, co pokaże Canon w niedalekiej przyszłości. Premiera Canona R jeszcze nie skusiła mnie do inwestycji w bezlusterkowawca. Wszystko jednak zmieniło się pod koniec 2020 roku, kiedy premierę miał Canon R6. Sprzedałem wszystkie lustrzanki i zakupiłem dwa nowe bezlusterkowce japońskiego producenta. Moja firma Vasco Images – fotograf ślubny rozpoczęła sezon 2021 już z dwoma nowymi korpusami Canon R6.
Czy bezlusterkowce robią lepsze zdjęcia?
Podkreślę jeszcze raz, że to człowiek robi zdjęcie, a nie aparat. Korpus z obiektywem to narzędzie, a bezlusterkowiec to z pewnością narzędzie o niezwykłych możliwościach. Dobry fotograf z pewnością je wykorzysta, dzięki czemu będzie mógł zrobić lepsze zdjęcia, zwłaszcza te reporterskie. Sprzęt robi różnicę zwłaszcza wtedy, kiedy panują trudne warunki oświetleniowe, a obiekt fotografowany szybko się porusza. Takie sytuacje zdarzają się na każdym weselu, bo przecież tradycyjnym elementem imprezy weselnej są tańce na parkiecie.
Jakie w praktyce są różnice między dobrym lusterkowcem a bezlusterkowcem?
Jestem fotografem i koncentruję się na zdjęciach. Temat sprzętu innego niż mój w zdecydowanej większości przypadków jest mi obcy. Napiszę wyłącznie o moich doświadczeniach z Canonem 6D i R6. Zamiana literki „d” na „r” zmieniła diametralnie styl mojej pracy. Zdecydowanie największą różnicą na korzyść bezlusterkowców jest fantastyczny autofocus: jest szybszy, bardziej niezawodny (trzeba się postarać o nieostre zdjęcie), działający równie dobrze w każdym obszarze kadru (a nie tylko w centrum jak w lustrzankach) i bardziej czuły (potrafi złapać ostrość w bardzo trudnych, ciemnych warunkach). W mojej pracy ta jedna kluczowa zaleta bezlusterkowca zmieniła kompletnie sposób mojej pracy. Przede wszystkim nie martwię się już, że zrobię nieostre zdjęcie. Autofocus trafia idealnie w punkt, dzięki czemu mogę bardziej skupić się na kadrze.
Zdjęcia seryjne w R6 to możliwość uchwycenia 20 scen w ciągu sekundy! W dynamicznej scenie możliwość wykonanie serii zdjęć bardzo się przydaje. Ciemno na zewnątrz? Nie ma problemu. Zdjęcia ślubne przy ISO 12800 wyglądają naprawdę dobrze, a stabilizacja obrazu w aparacie powoduje, że fotografie są ostre nawet przy 1/15-1/30s! Wysokiej jakości ekran z tyłu jest nie tylko pomocny w kompozycji i ekspozycji. Brak potrzeby zaglądania w wizjer, jak to ma miejsce w przypadku lustrzanek, powoduje, że możemy łatwiej nawiązać relację z fotografowanymi ludźmi na weselu. Już nie musimy ukrywać się ciągle za aparatem.
Dzisiaj nie wyobrażam już sobie powrotu do fotografowania lustrzankami. Za bardzo polubiłem się z bezlusterkowcami. Nie, nie robią one lepszych zdjęć, ale niesamowite możliwości aparatu, związane głównie z autofocusem, sprawiają, że fotografowanie jest przede wszystkim łatwiejsze i bardziej przyjemne.
Artykuł powstał przy współpracy z Vasco Images – fotograf ślubny Warszawa: https://vascoimages.pl/
Artykuł sponsorowany
Dodaj komentarz – napisz co myślisz